niedziela, 3 listopada 2013

Przygoda z biszkoptem


Nie mogę napisać, że piekłam od zawsze, bo robiłam to dość rzadko. Szczerze mówiąc, nie bardzo czułam taką potrzebę. Wolałam konkretne jedzenie, a nie słodkie. Ale przecież nie będę obkładać masą plastyczną karkówki. 

Zaczęłam więc wypiekać. Najpierw były ciasta czekoladowe, bo z tym nie miałam kłopotu. Gorzej szło z biszkoptem... Lekki jak puch, pięknie wyrośnięty....cóż, u mnie wyglądał tak, tylko w piekarniku. Jak tylko wyciągałam go, ostentacyjnie opadał. I mój zapał także. Zawzięłam się i stwierdziłam, że nie będzie ze mnie biszkopt kpił i zaczęłam szperać w książkach, w internecie, dzwoniłam po rodzinie, w poszukiwaniu recepty na najlepszy biszkopt i sposobu na niego.

Próbowałam, testowałam, aż natrafiłam na przepis na blogu p. Doroty www.mojewypieki.com (biszkopt przepis II).

Przekonał mnie od razu, jak tylko przeczytałam, że po upieczeniu, biszkoptem należy rzucić o podłogę. Tak, właśnie tak - rzucić! 

Siedziałam przed piekarnikiem z cała rodzinką i czekałam na ten moment, gdy ciasto będzie gotowe. Wyciągnęłam, odmierzyłam odpowiednią wysokość, wokół zapanowała cisza. Wszyscy zamarli, gdy ciasto w formie wylądowało na podłodze... I pełen sukces ! Okrzyki radości i gratulacje, mój biszkopt nadal wyglądał tak, jak przed wyciągnięciem z piekarnika. Kocham ten przepis i lubię reakcje ludzi, gdy opowiadam im o rzucaniu ciastem. Dziękuje p. Doroto! :)

wg przepisu z www.mojewypieki.com



Tort z wampirami

                                        fot. Nicholas Sharman

                                        fot. Nicholas Sharman